18 września b.r. przeżywaliśmy Uroczystość Św. Stanisława Kostki, Patrona dzieci i młodzieży, Patrona naszej parafii. W tym roku uroczystości odpustowe połączone były z wizytacją kanoniczną ks. Arcybiskupa Adama Szala. Wizytacja parafii rozpoczęła się od modlitwy za zmarłych na cmentarzu oraz poświęcenia Pomnika Dziecka Utraconego. O godz. 12.00 ks. Arcybiskup przewodniczył sumie odpustowej, w której uczestniczyła młodzież i dzieci z naszych szkół. Następnie udał się do kościoła filialnego w Rudawce oraz spotkał się z przedstawicielami chorych. Podczas Mszy św. o godz. 18.00 ks. Arcybiskup udzielił sakramentu bierzmowania. Do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej w tym roku przystąpiło 39 osób. Odpust parafialny to szczególny dzień, w którym Pan Bóg obdarza swoim błogosławieństwem. Św. Stanisław Kostka to wspaniały wzór do naśladowania nie tylko dla młodego pokolenia, ale także dla każdego z nas, W książce zatytułowanej Święty Stanisław Kostka ks. Janusz Cegłowski tak pięknie pisze o naszym Patronie: „Nie dał się zwieść mirażowi kariery, bogatego i wygodnego życia, przyszłości zabezpieczonej majątkiem rodziców. Miał odwagę przeciwstawić się panującym modom na życie. Nie chciał tylko wypełniać żołądka, imponować strojami, uczynić z życia jednej wielkiej rozrywki. Niesamowicie szybko zrozumiał te wszystkie złudzenia, za którymi często biegniemy, przeskoczył je, odkrył głębię, którą każdy z nas posiada, a która często przez całe życie jest w stanie uśpienia. Miał swoją klasę, styl. Był silną osobowością. Umiał przeciwstawić się naciskom grupy, być sobą, być wolnym. Jest to szalenie trudne, zwłaszcza w młodzieńczym wieku. Żył z pasją. To siła zakochania. To nie był młodzieniaszek, który nie wie, po co żyje, jest znudzony i apatyczny, żądający od innych, a nie dający nic z siebie. Swą porywającą miłość młodzieńczą skierował do Boga. Nie miał czasu na eksperymenty w poszukiwaniu szczęścia. On wiedział, że ten świat nie zaspokoi jego tęsknot, że prędzej czy później poczułby się oszukany lub zawiedziony. Uwierzył w miłość Boga do niego i całym sobą Bogu odpowiedział. Miał pewnie świadomość, że charakter – to nie tylko sprawa dziedziczenia cech po przodkach, nie tylko wpływ środowiska, ale to również praca nad jego kształtowaniem. Stawać się dojrzałym człowiekiem – to podjąć trud rozwoju. Nie był mięczakiem, który mówi: taki już jestem, a zło usprawiedliwia słabością, obwinia innych, oskarża warunki, historię… Był czujnym ogrodnikiem wyrywającym chwasty słabości i grzechu, aby wyrosły piękne kwiaty i owoce. Młodość dla niego to była świadomość możliwości cudownego wzrostu, to rozpoznanie rzeźby, która ma się wyłonić ze wspaniałej bryły marmuru, to decyzja na to, komu zaufam i kto będzie moim Mistrzem. A jeśli zajdzie potrzeba, to post i modlitwa…” (s. 6-7). (cyt. za Niedziela 37/2003)